piątek, 9 maja 2014

Rozdział 7.

Heeeej wam! Wybaczcie że tak długo nie dodawałam i że tak krótko, ale szkoła, poprawianie ocen i te sprawy. Sami wiecie. Eh..Rozdział króciutki, ale następny będzie dłuższy, obiecuję. Jutro zaczyna się weekend, dlatego postaram się coś napisać tutaj i na this kind :) Zdradzę wam, że rozdział na tkolnd będzie z deka emocjonujący xD Hahah jaki skrót "tkolnd" No nic, nie przynudzam, miłego czytania!


Oczami Klausa



- Nie dramatyzuj.  - zaśmiałem się na słowa blondynki. - Powiedz mi lepiej, dlaczego tak się przejęłaś godziną. - zapytałem wymijająco opierając się o ścianę i przyglądając się blondynce badawczo.
Westchnęła mrożąc mnie po chwili wzrokiem.
- Nie będę Ci się spowiadać. - wycedziła przez zęby.

- Caroline. - wypowiedziałem jej imię akcentując przy tym każdą literę. Dzięki mojemu brytyjskiemu akcentowi, dziewczyna zmiękła, ponownie wdychając powietrze do płuc.
- Będę mieć nieobecność. - odpowiedziała nieco łagodniejszym tonem głosu.
- Tylko o to Ci chodzi? O głupią nieobecność na lekcji? - zapytałem kpiąco. Robić takie wielkie halo o głupią nieusprawiedliwioną godzinę...
- Jak zauważyłeś, jestem zagrożona, a godzina nieusprawiedliwiona wcale nie pomaga w podwyższeniu średniej. - tłumacząc skrzyżowała ręce na piersiach, po czym tak samo jak ja oparła się o kafelkowaną ścianę.
- Mogę Ci pomóc. Poproszę miło panią Gates, aby nie wpisywała Ci nieobecności, mogę ją nawet nakłonić do tego, by uwierzyła że przez cały ten czas byłaś w klasie. - odparłem niby od niechcenia obdarzając blondynkę tajemniczym spojrzeniem. Popatrzyła na mnie zdziwiona, jakby nie wierzyła w to co usłyszała.
- Jak chcesz to zrobić? Poza tym, reszta widziała że nie ma mnie w klasie. - powiedziała zrezygnowana.
- Kochanie, teraz to mnie obraziłaś. Wątpisz w moje umiejętności? - zapytałem łapiąc się przy tym teatralnie za serce i robiąc minę urażonego jej słowami.
- Dobra, mam dość. - powiedziała wzdychając i łapiąc się za czoło. Podeszła do umywalek, które były wbudowane w kafelkowy blat i usiadła na nim. - Po pierwsze, czego ty ode mnie chcesz, co? Nie rozmawiasz ze mną nie jak nauczyciel, tylko jak mój rówieśnik, nachodzisz mnie, proponujesz nie wiadomo co! A teraz chcesz mi pomóc! - zaczynając łagodnie, skończyła na podwyższonym tonie głosu, wymachując przy tym rękoma. Zdenerwowała się. Jej policzki zaszły delikatną, ledwo zauważalna dla ludzkiego oka czerwienią. Uśmiechnąłem się na słowa blondynki. Skoro i tak wymażę jej pamięć, to dlaczego mam jej nie powiedzieć? I tak nie uwierzy.
- Oh, Caroline. - zaśmiałem się patrząc na blondynkę. Jest taka inna. Wyjątkowa. Nie jest jak reszta przeciętnych nastolatek. Ma w sobie "to coś". Jest mądra, spostrzegawcza, pełna światła...
- Na prawdę chcesz poznać prawdę? - zapytałem chcąc się upewnić, czy dziewczyna rzeczywiście chcę wkroczyć do tego mrocznego świata. Ludzie myślą że w mroku nic nie ma. A tak na prawdę jest. Dużo. Wampiry, wilkołaki, duchy i inne stwory, które czyhają, aby zaspokoić swoje żądze w postaci głodu, czy też zwykłej nudy.
- Tak. Chcę wiedzieć. - odparła zdeterminowana. Ta dziewczyna była niesamowita. Była niesamowicie uparta...
- Wierzysz w istnienie wampirów? - zapytałem retorycznie czekając na jej reakcje. Dziewczyna siedziała w osłupieniu patrząc na mnie jak na wariata. Wiedziałem że tak będzie. - westchnąłem.
- Chcesz mi powiedzieć, że Saga Zmierzch to prawda? - zapytała nagle ożywiona. Nie wytrzymałem i wybuchłem niekontrolowanym śmiechem.
- Kochanie, "Zmierzch" o którym mówisz, jest czystą fikcją literacką. - odpowiedziałem po chwili. - Prawdziwe wampiry piją ludzką krew, zabijając przy tym ludzi. Popadają w nałóg krwi, zabijając przy tym setki takich jak ty. Są wampiry, które piją zwierzęca krew, aby nie krzywdzić ludzi. Nazywamy je "wampirami moralnymi", to takie, które po przez picie zwierzęcej krwi, lub też z tej z torebek, wmawiają sobie że nie są gorsze od tych, co pijają ludzką. W rzeczywistości jest zupełnie inaczej. Nie błyszczymy na słońcu, tylko się palimy. Aby nie spłonąć, musimy nosić specjalne talizmany z kamieniem lapis lazulli, wykonane przez wiedźmy. Mogą to być łańcuszki, pierścionki, naszyjniki, kolczyki. Wszystko. Byle byś to nosiła na sobie. - dziewczyna patrzyła na mnie uważnie, chłonąc każde moje słowo.
- A ty? Gdzie masz swój pierścień, wisior, czy co tam jeszcze? - zapytała po chwili ciszy.
- Nie wspomniałem o jeszcze jednej, istotnej rzeczy. Wampiry powstały dzięki czarownicom. Dawno temu, czarownica o imieniu Esther, poprosiła swoją znajomą, również czarownicę Ayanne, by ta zamieniła ich dzieci w wampiry, w ten sposób chroniąc je przed wilkołakami, które nie potrafiły kontrolować swoich przemian. Okazało się że żądza mordu była silniejsza. Popadli w nałóg, o którym już wspomniałem. Stali się potworami. Ich ojciec, Mikael razem z matką, postanowili je zabić, bo uważali że nikt nie może żyć wiecznie. I tak o to, piątka dzieci przez dwa tysiące lat, podróżowała po całym świecie, uciekając przed swoim ojcem i przy okazji zmieniając ludzi w nieumarłych. Tak o to zostały stworzone wampiry. A jak dobrze wiesz, wampir zmieniony przez wampira, zmieniał inne, dzięki czemu nie wyginęliśmy i przetrwaliśmy do dzisiaj.
- Co to za rodzice? Najpierw zamieniają Cię w krwiożerczą bestię, aby w ten sposób móc Cię ochronić przed wilkołakami, a później chcą Cię zabić, bo twierdzą, że nikt nie może żyć wiecznie?! To chore! - wykrzyczała zdenerwowana. Nie sądziłem że tak dobrze to wszystko przyjmie, ba! Nawet nie sądziłem że się przejmie.
- Wracając do mojego pytania. Gdzie masz amulet chroniący przed spaleniem? Nie boisz się że się upieczesz? 
- Caroline, Ja nie potrzebuję takich amuletów. - odparłem uśmiechając się zawadiacko.
- Chwila. Jeśli ty nie potrzebujesz amuletu....to.. - dziewczyna po chwili myślenia w ciszy przełknęła głośno ślinę patrząc na mnie dużymi, przestraszonymi oczyma. Bała się.
- Ile ty masz lat? - zapytała szepcząc. Jej puls przyśpieszył tak samo jak oddech.
- Cóż, około tysiąca-dziewięciuset. - powiedziałem lekko. Może to duża liczba, ale na mnie nie robiła już takiego dużego wrażenia.
- O mój Boże! -  pisnęła wystraszona. - Poważnie?! Nie, robisz sobie ze mnie żarty! Wychodzę! Czuję się jak Bella ze Zmierzchu!! - warknęła wściekła i biorąc torbę skierowała się ku wyjściu.
W wampirzym tempie zagrodziłem drogę dziewczynie. Nie mogłem pozwolić na to, aby zdradziła to co jej powiedziałem. Poza tym, od kiedy ja się zwierzam jakiejś śmiertelniczce?! Co ze mną nie tak? I to pojawiał się problem. Ona nie jest jakaś. Ona jest wyjątkowa.. Taka inna. Ale mimo to, ze mną rzeczywiście działo się coś niedobrego..
- Myślisz że Cię stąd wypuszczę, po tym jak zdradziłem Ci mój sekret? - zapytałem trzymając dziewczynę za ramiona w żelaznym uścisku, zniżając przy tym głos do niebezpiecznie cichego, próbując być przy tym czarujący. Po jej ciele przeszły dreszcze, a puls nieznacznie przyśpieszył. Bała się. Mądrze. Nawet nie zauważyłem kiedy jej torba z hukiem spadła na podłogę.
- Kochanie - zacząłem głaszcząc ją po policzku. - Nie piśniesz nikomu ani słówka. A jeżeli mnie nie posłuchasz, to zginą Twoi bliscy. Pamiętaj o tym. - ostatnie słowa wyszeptałem do jej ucha. Popchnąłem ją w miarę delikatne na ściane, przez co blond-włosa wydała z siebie stłumiony krzyk. Zacząłem zjeżdżać delikatnymi pocałunkami do jej żuchwy, a następnie szyi. Muskałem jej ciepłą skórę, po czym oplotłem ją rękami w pasie. Dziewczyna cicho pojękiwała. Jeszcze trochę i się złamie. Byłem tego pewien. Żadna kobieta nie wytrzymałaby takich tortur, poza tym, kto chciałby mi odmawiać? Mnie, pierwotnemu wampirowi?
- Klaus, przestań. - usłyszałem jak Caroline próbuję ledwo co słyszalnym szeptem się stawiać. Zdziwiło mnie to, gdyż zdałem sobie sprawę po chwili z tego, że nie stawiała mi się wcześniej. Nie biła, nie kopała, nie krzyczała. Dopiero teraz, udało jej się coś powiedzieć. Będąc zajęty składaniem pocałunków na jej czułym punkcie, czyli szyi, sięgnąłem ręką do policzka niebieskookiej. Jej ciałem co chwilę wstrząsały dreszcze. Uśmiechnąłem się pod nosem. Dziewczyna oddychała głośno. Przyciągnąłem Caroline do siebie, czując jak jej puls przyśpiesza, a serce wybija nienaturalny rytm. Była podniecona, a zarazem wystraszona. Zawahałem się na chwile, patrząc pełen pożądania na blond-włosą. Spoglądała na mnie przerażonym wzrokiem, ale ja widziałem coś jeszcze. Również pożądanie. Aczkolwiek nie postanowiłem niczego przyśpieszać. Oparłem się czołem o czoło niebieskookiej spojrzałem głęboko w jej oczy. Nasze usta niemal się stykały, oddychaliśmy tym samym powietrzem.
- Pamiętaj też o tym, że za dwa miesiące jest wystawianie ocen, kochana. Jeśli chcesz zdać, musisz je poprawić, a dobrze wiesz, że jest tylko jedno wyjście. - szepnąłem spoglądając głęboko w jej niebieskie, rozpalone oczy. Uśmiechnąłem się lekko i niechętnie uwolniłem blondynkę. Wciąż stała w tym samym miejscu patrząc na mnie i nie za bardzo wiedząc co robić.

- Jak podejmiesz decyzję, to wiesz gdzie mnie szukać. - odparłem puszczając jej oczko i siląc się na lekki ton głosu. Chciałem ukryć pod maską ironizmu pożądanie, które zawładnęło całym moim ciałem. Przyglądaliśmy się sobie w ciszy, lecz Caroline gwałtownie potrząsnęła głową, jakby chciała odgonić od siebie jakieś myśli, a następnie sięgając po torbę wyszła, a raczej wybiegła z ubikacji. Wziąłem głęboki wdech i po chwili uczyniłem to samo.







10 komentarzy:

  1. Wowowow *O*
    To jest genialne!
    Boze jaki Ty masz talent!
    Moze i rozdział krótki ale ile emocji!
    Kocham ten rozdział <3
    Kocham tego bloga <333
    Ciekawe czy Caroline sie zgodzi na propozycje Klausa czy raczej nie...
    Po mojej glowie krazy tyle pytan xD
    Jesli jeszcze nie mowilam to rozdział był cudowny <3
    Dodaj jak najszybciej nastepny!! <3
    Czekam na niw\ego z niecierpliwością <3
    Życze Ci duzo weny i udanego weekendu <3
    Pozdrawiam Caroline.

    Ps Zapraszam na mojego nowego bloga o Klaroline :
    http://torn-klaroline.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. W koncu dziewczyno nie masz pojecia jak dlugo czekalam na ten rozdzial ! Powiem krotko piszesz cudownie nie wiem skad czerpisz wene ale ja tez taka chce :-) Czekam z niecierpliowiona Nn ! Dodaj szybko i mam nadzieje ze bedzie dluzszy :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Rewelacyjny :D Świetnie opisane emocje:D Życzę weny :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Extra. Dawaj szybko następny i o wiele wiele dłuższy

    OdpowiedzUsuń
  5. Mrrr. Hahah. Pierwsza seksowna scena pomiędzy Caroline i Klausem. Jak to teraz tak wyglądało, co będzie się działo potem! :O Hahah. Śmiem twierdzić, iż kocham Twoje opowiadanie. Jeszcze bardziej niż przed chwilą i z każdym dniem ta miłość się powiększa. :D Za 1829 dni przyjdę i kliknę "TAK" w ankiecie, hahah. :D
    Ale do rzeczy. Rozdział świetny. Fajnie, że Care dowiedziała się o nadprzyrodzonych postaciach. Śmieszna reakcja. W stylu Caroline, więc uwielbiam, hahah. :D Ogólnie to ciekawą rozmowę mieli. I ta groza! JENY, kocham! <3 Czekam na kolejny, już 8! <3
    Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, radości, burz i deszczu (to chyba Twoje szczęśliwe dni, hahah xD), miłego tygodnia etc. <3

    PS. No, hahah, "TKOLND". Śmiesznie brzmi, hahah. XD
    PS2. tKOLnd.... AAA! <3

    we-have-immortality-tvd.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. AAAaaa! Cała się trzęsę! To było takie... ghhgfgf. Emocjonujące po prostu. Te ich zbliżenia... Omg. Nie wiem normalnie co powiedzieć. Ale w sumie on chyba zaczyna coś czuć, bo myśli nad tą swoją niemoralną propozycją i nie wykorzystał Care wbrew jej woli... Ciekawe co ona teraz zrobi z taką ilością wiadomości o wampirach hahahah już się nie mogę doczekać!
    Magenta
    klaroline-love.blog.pl

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne ;) Po prostu brak słów. Dawaj kolejny bo nie mogę się doczekać. Byle dłuższy ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Oo to było mega! Nie mam słow <3 Serio, fajny ten wątek z Klausem jako nauczycielem we własnej osobie ;) Jestem tylko ciekawa kiedy następny rozdział ;* Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. dawaj szybko następny?

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy

Szablon