Boże! Mam nadzieję że mi wybaczycie! Nie mam siły, i nawet pojęcia jak mogłabym to zmienić, dlatego zostawiam tak jak jest. Baaaaaaaardzo was przepraszam! Nie mam pojęcia gdzie miałam oczy pisząc to. Jest to ten sam kawałek, tylko że z perspektywy Klausa. Przepraszam was! Ale za to baardzo dziękuje za schlebiające mi komentarze. Liczę na wasze szczere opinie. Nie dość, gdy czytam wasze komentarze. to cieplej mi się na serduchu robi, mam ogromną radochę, to dzięki wam wiem, że ktoś mnie czyta. :)
Ale założę się, że po tym rozdziale, przestaniecie mnie czytać i sami stwierdzicie (jak ja od początku) że spieprzyłam dość fajnie zapowiadającą się historie. :/
Oczami Klausa
Przybyłem do Mystic Falls w jednym celu. Pojmanie sobowtóra Petrovej. Dowiedziałem się od moich zaufanych ludzi że w tej dziurze znajduję się sama Katerina Petrova, która uciekała przede mną od pięciuset lat. Nie musiałem długo szukać powodu dla którego się tu zjawiła. Salvatorowie. Dwaj bracia zakochani po uszy w doppelgangerze, który zmienił ich w krwiożercze bestie i upozorował swoją śmierć, w ten sposób uciekając. Miłość do jednej kobiety, zniszczyła ich braterską przyjaźń. Bez najmniejszego "ale" ruszyłem do Atlanty w poszukiwaniu dziewczyny, która pokrzyżowała moje plany wieki temu. Jak się później okazało, nie była to Katerina, a Elena Gilbert - sobowtór Petrovej. Cieszyłem się jak dziecko na myśl że będę mógł tworzyć hybrydy. Ale nie mogłem się od razu ujawnić. Zmieniłem nazwisko na Smith i używając perswazji zatrudniłem się jako nauczyciel jak na ironię historii. Dlaczego Smith? Otóż Mikaelson znali wszystkie istoty nadprzyrodzone. Nasza rodzina robi za rodzinę królewską w świecie nadprzyrodzonym. Jesteśmy niezniszczalnymi, Pierwotnymi wampirami. Nic i nikt nie może nas zabić. Jesteśmy pierwszymi. To od nas powstała reszta wampirów. Akurat było wolne miejsce bo poprzedni nauczyciel - Tanner został zabity przez wampira. Musiałem i chciałem zatrudnić się w szkole, by móc obserwować i poznać sobowtóra, robiąc przy tym małe rozeznanie w terenie. To miejsce miało w sobie coś, co przyciągało istoty nadprzyrodzone. Nawet Pierwotne wampiry. Wkroczyłem jeszcze do pustej klasy z dziewczyną spotkaną przed szkołą. Zamknąłem drzwi na klucz, by żaden nie proszony gość, nie śmiał przerywać. Poprosiłem ją o odgarnięcie włosów z szyi i podejście do mnie. Zrobiła to co jej kazałem i już po chwili smakowałem szkarłatną ciecz, rozlewającą się po moim przełyku. Dałem jej trochę mojej krwi by zatuszować ślady. Miasto było strzeżone przez radę, która miała w przeszłości do czynienia z wampirami. Nie chciałem na siebie zwracać uwagi. Nic mi nie mogą zrobić, aczkolwiek myślę, że najlepszym pomysłem jest na razie się nie ujawniać. Zadzwonił dzwonek. Wygodnie rozsiadłem się przed biurkiem przeglądając dziennik i listę uczniów, których przyszło mi dzisiaj uczyć.
Amanda Simpson, Bonnie Bennett, Charlie Honeycut, Caroline Forbes, Elena Gilbert, Kathie Somerwilde, Matt Donovan, Nina Rodriguez, Partick O'connel, Jerry Flinston,
Anna Winchester, Lucas Hoult, Jenna Goldert.
Mój wzrok przykuło jedno nazwisko - Gilbert. Podobno pod tym nazwiskiem skrywał się sobowtór. Po tylu wiekach, nareszcie złamię klątwę i utrę nosa Petrovej. Byłem prze szczęśliwy. Ale brakowało mi czegoś. Na pierwszym miejscu była krew. Lecz nie było to problemem gdyż znajdowałem się w szkole pełnej ludzi, a raczej banku z krwią. A co było na drugim miejscu? Dama do towarzystwa. Jestem mężczyzną i muszę zaspokajać w jakiś sposób swoje żądze. Nie chciałem panny na noc. Tylko kobietę, która będzie zaspokajać mnie przez cały mój pobyt w tej dziurze. Musiałem kogoś znaleźć. Po drugim dzwonku zaczęli zbierać się uczniowie. Nie podnosiłem wzroku z dziennika, lecz widziałem zdziwione miny śmiertelników, widzących mnie na krześle za biurkiem. Gdy wszyscy już weszli, wstałem powoli z dość wygodnego fotela i rozejrzałem się po klasie. Wszystkie ławki były zajęte oprócz jednej. Odwracając wzrok od pustego miejsca, spojrzałem w lewo i oniemiałem. Obok siedziała, a raczej wypakowywała się Elena Gilbert. - zupełnie jak Katerina. - skwitowałem już nieco spokojniejszy. Najwyraźniej przyłapała mnie na spojrzeniu bo uśmiechnęła się przyjaźnie i położyła torbę koło krzesła. Wyglądała jak Petrova, ale ten uśmiech. Szczery, przyjazny. Katherine taka nie była. Nie umiała się tak uśmiechać, przed przemianą owszem, ale widziałem to spojrzenie i uśmiech może z trzy razy w życiu. Potem nie miałem okazji. Podszedłem do tablicy by zapisać swoje imię i nazwisko. Nie zdążyłem nawet sięgnąć po kredę, gdyż na holu usłyszałem bieg i dyszenie. Uśmiechnąłem się pod nosem i nagle drzwi od klasy gwałtownie się otworzyły, mało co nie wypadając przy tym z zawiasów. Odwróciłem się i ujrzałem zdyszaną blondynkę, która patrzyła na mnie wybałuszonymi, o kolorze błękitnego nieba oczami. Może ona zostanie moją nałożnicą? - pomyślałem.
- Przepraszam za spóźnienie. - wysapała.
Popatrzyłem na nią i jak nauczyciela przystało zacząłem.
- Zajmij swoje miejsce. - rzuciłem obojętnie lecz gdy przyjrzałem się blond-włosej, od razu wiedziałem że mi się przyda. Była ubrana w letnią, do kolan sukienkę o kolorze jasnego turkusu. Sukienka była prosta, delikatnie pofalowana od pasa w dół. (sukienka) i buty na płaskiej podeszwie o kolorze białym. (buty) Włosy sięgające do ramion nadawały jej oszałamiającego wyglądu. Była idealna.
- Zostaniesz na przerwie. - dopowiedziałem i wróciłem ponownie do tablicy. Uśmiechnąłem się diabelsko na myśl o moim planie. Podniosłem białą kredę i zapisałem na tablicy "Niklaus Smith", po czym odwróciłem się do klasy. Spojrzałem przelotnie na brunetkę, by zwrócić mój wzrok na klasę.
- Nazywam się Niklaus Smith, ale proszę abyście zwracali się do mnie Klaus. - powiedziałem siląc się na przyjazny uśmiech. - Na czym skończyliście ostatnią lekcje? - zapytałem, czekając aż ktoś mi odpowie. Wszyscy siedzieli cicho, jakby nie pamiętali co przerabiali. W normalnych okolicznościach, wziąłbym pierwszą lepszą ofiarę i zagroził że wyrwę jej płuco a potem ją rozczłonuje na oczach wszystkich jeśli mi nie odpowie, ale nie mogłem się wydać. Musiałem udawać pieprzonego historyka.
- Lata dwudzieste, proszę pana. - odezwała się po chwili ta sama blond piękność, która wbiegła spóźniona do klasy.
- Nie mówcie do mnie na per pan, po prostu Klaus. - odparłem patrząc na całą klasę, a później na niebieskooką świdrując ją wzrokiem. Przytrzymałem jej spojrzenie przez chwilę a potem znów skierowałem wzrok w stronę całej klasy.
- Lata dwudzieste... - zacząłem rozmarzony. - To była najlepsza dekada. Jazz, Chaplin, początki kina dźwiękowego.. - Wszyscy słuchali mnie jak z pełnym skupieniem, jakbym użył na nich perswazji grupowej. Opowiadałem im o prohibicji, która wtedy panowała, o tym jak kiedyś się ubierano, o kobietach, które były figlarne, filuterne, o tym, co Ja, jako nauczyciel mogłem im przekazać w czterdzieści pięć minut. Oczywiście musiałem pominąć fakty, takie jak rzezi, polowania, i kolacje w szkarłacie swoich ofiar. Choć ta historia jest równie ciekawa, musiałem to przemilczeć. Nagle usłyszałem szept.
- Bonnie to tylko nauczyciel, a ty rozbierasz go wzrokiem! - dziewczyna szepnęła chichocząc. Wiedziałem już do kogo należy ten głos. To była ta nieznajoma blondynka. Nie tak prędko, moja droga. - pomyślałem uśmiechając się przy tym. Niestety pakowanie nie szło jej tak sprawnie jakby chciała. Gdy wszyscy wyszli ona nadal kłopotała się z wepchnięciem książek do torby. W wampirzym tempie znalazłem się przed jej ławką. Po chwili jej ludzkie, upośledzone zmysły musiały załapać że przed ktoś przed nią stoi. Podniosła niepewnie głowę i uśmiechnęła się skołowana.
Uśmiechnąłem się niezauważalnie i po chwili zadzwonił dzwonek. Wszyscy jak najszybciej potrafili, zaczęli się pakować. Spojrzałem na blond-włosą, której również było gdzieś śpieszno. Zapewne chciała przede mną uciec. -
- Śpieszno ci gdzieś? - zapytałem grzecznie.
Uśmiechnąłem się niezauważalnie i po chwili zadzwonił dzwonek. Wszyscy jak najszybciej potrafili, zaczęli się pakować. Spojrzałem na blond-włosą, której również było gdzieś śpieszno. Zapewne chciała przede mną uciec. -
- Śpieszno ci gdzieś? - zapytałem grzecznie.
- Ja...umm.....koleżanki na mnie czekają. - zaczęła się tłumaczyć.
- Spokojnie, zaraz będziesz mogła do nich dołączyć. - zapewniłem. Dziewczyna patrzyła na mnie z szeroko otwartymi oczami. Doskonale wiedziałem że jestem nieziemsko przystojny, ale ona i jej zachowanie - to było zabawne, aczkolwiek schlebiało mi.
- Jak masz na imię, kochanie? - zapytałem grzecznie. Widziałem jak skrzywiła się na "kochanie" ale postanowiła tego nie komentować.
- Caroline Forbes.- odpowiedziała uśmiechając się przyjaźnie.
- A więc, Caroline mogę wiedzieć jaki był powód twojego spóźnienia? - spytałem przyglądając się dziewczynie. Była bardzo ładna, i powinna spełniać moje oczekiwania. Stwierdziłem że przyda mi się.
- Yyy...Ja....zaspałam, a po drodze zapomniałam kilku książek i musiałam się po nie wracać. - zaczęła się tłumaczyć, co dość śmiesznie wyglądało.
Zakłopotana dziewczyna stała przede mną gestykulując w dość chaotyczny sposób. Zaśmiałem się pod nosem i ruszyłem w stronę biurka po dziennik. Zaproponowałem jej żeby usiadła. Posłuchała i usiadła kładąc torbę na ziemię. Sprawnym ruchem zgarnąłem dziennik z przed biurka i skierowałem się do blond-włosej, która wydawała się być zestresowana, słyszałem jak głośno przełyka ślinę.
- Nie masz się czym martwić. - zapewniłem uśmiechając się pocieszająco.
Jeśli chodzi o udawanie nauczyciela, to do swojej pracy nie mam zastrzeżeń. Całkiem dobrze mi idzie. Gdyby nie te śliczne dziewczyny, które z przyjemnością ofiarowują mi swoją krew, szło by kiepsko. Nie lubię być na głodzie.Wziąłem krzesło odwracając je oparciem do przodu, siadając na przeciw blondynki okrakiem. Położyłem dziennik na ławkę spoglądając spod niego na dziewczynę. Była zaskoczona.
- Coś się stało? - zapytałem zniżając głos do zmysłowego.
- Niee...Ja...po prostu... - za jąkała się - Pan...jest taki inny, nie zachowuję Pan jak nauczyciel. - odparła patrząc na mnie niepewnie. Cholera! Nie wyglądam jak nauczyciel?
- Prosiłem Cię, abyś nie mówiła na mnie per Pan. Po prostu Klaus, to mnie postarza. - skarciłem ją wywracając oczami. Blondynka cicho się zaśmiała. - Co masz na myśli mówiąc że nie zachowuję się jak nauczyciel? - spytałem uśmiechając się czarująco.
- Tak, normalnie. Żaden nauczyciel w tej szkole nie usiadłby tak koło ucznia. Nie byłby taki swobodny w swoich ruchach. - odparła uśmiechając się miło. Ta dziewczyna chyba nie miała pojęcia że jest śliczna. Poza tym, jak na dziewczynę w swoim wieku była dość bystra.
- Cóż. - zacząłem powoli. - Uważam że w moim zawodzie trzeba być choć trochę swobodnym, wtedy praca nauczyciela nie jest aż tak uciążliwa. Zwłaszcza kontakty między uczniem a nauczycielem. Powinny być jak najbliższe... - wymruczałem nie znacznie się do niej zbliżając. Słyszałem jak jej serce wali niczym młot. Odsunęła się odchrząkając. Uśmiechnąłem się niewinnie i spojrzałem w dziennik.
- Panno Forbes. - zacząłem oficjalnym tonem. - Z tego co zauważyłem, masz bardzo słabiutkie oceny, kochana. Domyślasz się może czym to jest spowodowane?
- Nie wiem, nie potrafię się skupić na nauce. Odkąd moi rodzice się rozwiedli i nie mam kontaktu z ojcem to tak jest. Próbuje, staram się, ale mi nie wychodzi! - powiedziała sfrustrowana. Czyżby nie wierzyła w swoje umiejętności?
- Spokojnie, coś na to zaradzimy. - zachęciłem dotykając opuszkami palców jej ramienia. Czułem jak zadrżała pod moim dotykiem.
- Ale zanim to nastąpi, zadam ci kilka pytań. - powiedziałem patrząc jej głęboko w oczy - Co wiesz o Elenie Gilbert? - zapytałem używając perswazji.
- Jest moją przyjaciółką. Znamy się od dziecka, niedawno dowiedziała się, że jest adoptowana. Kręci ze Stefanem Salvatore. Jest dla mnie jak siostra, mogę na nią liczyć. Olewa mnie dla Bonnie, jej młodszy brat Jeremy ćpa. Jej rodzice zginęli cztery miesiące temu na Wickery Bridge. - powiedziała na jednym tchu pod wpływem hipnozy. Ach Salvatorowie. Z Kateriną się nie udało, to próbują z kolejnym sobowtórem. Jakież to żałosne. - skwitowałem.
- Dziękuję Ci, bardzo mi pomogłaś. Widzimy się za dwie godziny. - uśmiechnąłem się i pozwoliłem blond-włosej odejść. Po chwili wyszedłem za nią szukając jakiejś przekąski. Spędziłem kilka minut na chodzeniu po korytarzu w poszukiwaniu zdobyczy. Opłaciło się, bo znalazłem. Była to dziewczyna o kruczoczarnych włosach, zielonych oczach i pełnych malinowych ustach. - Idealny obiad - podsumowałem i ruszyłem w jej stronę.
Przestań pierdzielić, bo ja cię puknę w główkę! Wrr. No! xD Trzeba Ci podwyższyć samoocenę, kochana, bo gadasz bzdury, tyle Ci powiem. :)
OdpowiedzUsuńMimo, że miałam nadzieję na ciąg dalszy poprzedniego rozdziału, to i tak było świetne. :D Wydaje mi się, że z perspektywy Klausa wyszło nawet lepiej. Nie wiem. Może dlatego, że przedłużyłaś ten rozdział? A może dlatego, bo opisy Klausa i ogólnie jego reakcje na Care były po prostu super! :D Kurczaczki, nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału *o* Na pewno pisałam Tobie, że masz świetny styl pisania i chłonę wszystko. Ale powtórzę się. Masz cudowny styl pisania. Też chcę taki, haha. <3
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, wiary w siebie, wesołych świąt, udanego lanego poniedziałku <3, zdrowia i wszystkiegoo innego, my love. <3
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
Oooooooooooooo ♥♥♥
OdpowiedzUsuńŚwietne to jest ! REALLY :D
Chcę więcej ,,oczami Klausa''. Czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :)
xoxo
Extra. Tylko trochę naprawdę nie ma sensu pisać tego samego dwa razy. To możesz podzielić rozdział na pół . Pół oczami Klausa a pół Caroline. By było lepiej. Czekam na następny i mam nadzieje , że kilka dni po świętach go dodasz.
OdpowiedzUsuńWesołych Świąt!
Hej hej hej:) Nadrabiam zaległości:) Święta, weekend majowy i zero internetu skutkują ogromnym brakiem czytania Twoich rozdziałów:( (Wiem, wiem, stara formułka, ale jakoś trzeba zacząć:P )
OdpowiedzUsuńRozdział cudnowny! Dobrze, że go umieściłaś, bo z tego oczami care odniosłam całkiem mylne wrażenie co do Niklausa. A jednak to typowy facet. No nic, lecę czytać dalej:)
Magenta
klaroline-love.blog.pl
Dla Klausa to idealny obiad a dla mnie idealny rozdział <3 kocham twojego bloga
OdpowiedzUsuń