Witajcie kochani! Dodaję rozdział trzeci, bo widzę że nawet kochani czytelnicy, anonimy zaczęli komentować *.* (spełnienie marzeń) jak i zaczęli się pojawiać nowi czytelnicy. Nie będę chamem, i rozdział trzeci macie teraz, nie po świętach. (znów jest do d&*&^$@y) brzydko mówiąc. Choć nawet mi się podoba. Ale tak sobie myślę, potrzebuję waszego zdania. Bez was, nie podejmuję żadnej decyzji. A mianowicie, pisać cały czas z perspektywy Klausa a z Caroline zrezygnować i wstawiać ją sporadycznie (baardzo sporadycznie), czy zostawić pół na pół? Piszcie co sądzicie o rozdziale i co o tym sądzicie :)
Oczami Klausa
Po dwóch godzinach, nudnych wykładów przed bandą nędznych śmiertelników, doczekałem się mojej ostatniej lekcji. Lekcji, ze słodką Caroline i doppelgangerem. Wkroczyli do klasy. Tym razem Elena, Caroline, Bonnie na czele. Musiały być one wyznacznikiem królowych tej szkoły. Szły dumnym, wyprostowanym krokiem, patrząc na innych z wyższością. Będąc osobą, która stoi z boku i przygląda się temu wszystkiemu, wydawało mi się to śmieszne. To było śmieszne. No cóż, ciekawe jak to jest z nauczycielami? Siadając w ławce, spojrzenia moje i pewnej niebieskookiej skrzyżowały się. Na jej twarzy zagościł przelotny, nieśmiały uśmiech. Odwzajemniłem go, czekając na ten cholerny dzwonek, który wydawał się być od dzisiejszego dnia, nie tylko zbawieniem tych nędzników. Zacząłem kontynuować część dalszą opowiadania o latach dwudziestych, mojej ulubionej dekadzie. Większość dziewczyn śliniła się na mój widok, co tylko mi schlebiało. Jedyna Caroline siedziała skupiona i notowała to co mówię. Na pierwszy rzut oka nie wyglądała na nastolatkę, która pilnie się uczy i siedzi przed książkami. Raczej na typ dziewczyny, dla której liczą się imprezy, popularność i chłopcy. A przede wszystkim, na pierwszym miejscu nie była u niej nauka. Gdy zadzwonił dzwonek, wszyscy wybiegli z sali jakby przy głównym wejściu mieli rozdawać uncje złota. Uczniowie wybyli z pomieszczenia, oprócz trzech śmiejących się głośno dziewczyn. Caroline, Elena, i tajemnicza mulatka, która podobno rozbierała mnie wzrokiem na poprzedniej lekcji. Siedziałem przed biurkiem i dyskretnie się im przyglądałem. Interesował mnie głównie sobowtór. W niczym nie przypominała Kateriny. W chodzeniu, w gestykulacji. Jedyne co je łączyło, to wygląd. Nim spostrzegłem, dziewczyny we trójkę opuszczały klasę. Szybkim ruchem wstałem od biurka i pobiegłem za nimi. Na moje szczęście nie zdążyły przekroczyć progu.
- Caroline! - zawołałem za dziewczyną. Machinalnie się odwróciła patrząc na mnie zdziwiona.
- Coś się stało? - zapytała nieco przestraszona.
- Zostań proszę na chwilę w klasie. Musimy porozmawiać. - oznajmiłem jej uśmiechając się przyjaźnie. Niebieskooka odwróciła się do dziewczyn i powiedziała:
- Nie czekajcie na mnie. Później pojadę prosto do domu. Muszę rozplanować dekoracje na bal. - powiedziała i pożegnała się z koleżankami.
Wskazałem gestem ręki by usiadła, tak też zrobiła.
- Myślałem nad twoim ocenami, Caroline. - zacząłem spoglądając na dziewczynę. Jej mina byłą bezcenna. Była wystraszona, jej mowa ciała ją wydała...czytałem z niej jak z otwartej księgi.
- Wiem, że nie mam dobrych ocen, próbowałam wziąć się w garść, nawet zaczęłam się uczyć, ale..- zaczęła mi się tłumaczyć ale przerwałem jej w połowie.
- Wiem, jak możesz je poprawić. - przerwałem jej monolog spoglądając na zszokowaną blondynkę.
- Jak? - dopytywała się. Jej oczy błyszczały jak diamenty.
Podszedłem bliżej Caroline i nachyliłem spoglądając w jej niebiesko jak niebo oczy. Założyłem niesforny kosmyk włosów za jej ucho przybliżając się do niej i szepcząc zmysłowo. Jej serce wybijało nienaturalny dla człowieka rytm, a oddech stał się niespokojny. Zawsze wiedziałem jak działać na kobiety.
- Bardzo łatwo, kochanie. Spełniaj moje zachcianki przez sześć miesięcy, a twoje oceny będą pozytywne. Ze wszystkich przedmiotów. - powiedziałem szepcząc jej do ucha. Zadrżała i szybko odskoczyła ode mnie jak oparzona. Lekko zdziwiony jej zachowaniem zastygłem w miejscu w którym jeszcze siedziała. Niechętnie podniosłem się i spojrzałem na niebieskooką, która wręcz kipiała ze złości.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz!?! - wykrzyczała. Stałem bez ruchu dając jej prawo wykrzyczenia tego, co miała mi do powiedzenia. - Nie jestem przekupną dziwką!! - ponownie podniosła głos pąsowiejąc przy tym. Kierowała się biegiem do drzwi, ale nie pozwalałem jej na to. W wampirzym tempie zastąpiłem jej drogę. Dziewczyna odskoczyła mało co nie wywracając się o własne nogi. Wybałuszyła oczy i zaczęła się cofać do tyłu patrząc na mnie jak na ducha. Rozglądała się po klasie, zapewne szukając czegoś czym mogłaby się bronić. Z marnym skutkiem.
- Jak ty...? - nie dokończyła bo gwałtownie jej przerwałem.
- Powiedźmy, że nie jestem zwykłym nauczycielem historii. - powiedziałem posyłając jej zawadiacki uśmiech.
- Nie zbliżaj się! - krzyknęła ostrzegawczo.
- Kochanie, na razie nie musisz się mnie obawiać, a wracając do mojej oferty. - zacząłem mówić zmniejszając powoli między nami odległość. - Równie dobrze mogę użyć perswazji, ale zostaje tu na dłużej i potrzebuję się zabawić. A nie używanie hipnozy, w celu patrzenia jak sama mi ulegasz wydaję się być kuszące. Gdybym znajdował się w innej sytuacji, to już dawno leżałabyś na tym biurku, szczytując wniebogłosy. - powiedziałem siląc się na poważny ton głosu.
Postawa dziewczyny zmieniła się w przeciągu kilku sekund. Z wystraszonej, chcącej uciec gdzie pieprz rośnie, stanęła jak słup soli i patrzyła na mnie jak na idiotę. Najśmieszniejsze w całej sytuacji było to, że Caroline w mgnieniu oka zapomniała o tym że nie jestem zwykłym człowiekiem, tylko krwiożerczą bestią. Zlekceważyła to, zbytnio przejęła się moim wyznaniem. Z nastolatki, zmieniła się oburzoną kobietę. Minę miała taką, jakbym powiedział jej, że kolory, jakie ma na sobie wyszły z mody. Przełknęła głośno ślinę. I szepnęła, bo najwyraźniej odebrało jej mowę.
- Że co!? Mam Ci się oddawać na jakimś pieprzonym biurku? Z tego co wiem to jesteś nauczycielem? Ciekawe co na to dyrektor! - chrypa nie pozwalała jej na głośniejszy dobór słów, ale to jej nie przeszkadzało.
Wybuchłem śmiechem na ostrzeżenia skierowane do mnie. Groziła mi dywanikiem u dyrektora? Gdybym chciał, to serce tego nieszczęsnego dyrektora znajdowałoby się w mojej dłoni.
- Caroline, Caroline - nawoływałem pokręcając przecząco głową. - Gdybym chciał, mógłbym zabić tego nieszczęsnego człowieka w try miga. Aczkolwiek ty, jako zwykły śmiertelnik masz szczęście, ponieważ najpotężniejsza, a wkrótce niepokonana istota na Ziemi proponuję Ci niezapomniane chwilę, pełne namiętności i błogiego stanu rozkoszy, o którym każda pożądana kobieta marzy. Nie zechciałabyś skosztować zakazanego owocu? - zapytałem uwodzicielsko.
Prychnęła na moje słowa. Chyba całkiem zapomniała kim jestem. Imponowało mi to. Potrafiła naskoczyć na mnie, nie widząc kim jestem. Przecież, w każdej chwili mogę ją zabić.
- Dobra, mam dość wychodzę. To dla mnie za dużo. - oznajmiła i podeszła do ławki sięgając po swoją torbę.
Nim zdążyła się schylić po torebkę, przygwoździłem ją do ściany trzymając za nadgarstki. Nie uderzyła z impetem, nie chciałem pozbawić jej przytomności, tylko zniewolić. Zamknęła oczy wdychają przy tym głośno powietrze. Schyliłem się do jej szyi, lecz nie miałem zamiaru jej ugryźć. Drażniłem ją. Ucałowałem delikatnie szyje przy samej tętnicy, czując jak pod moim dotykiem, od miejsca gdzie złożyłem pocałunek, zaczęła drżeć. Ponownie ucałowałem ją w to samo miejsce, wdychając przy tym delikatny, rumiankowy zapach jej skóry. Blondynka ponownie zadrżała. Gdybym jej nie trzymał, to już dawno osunęłaby się na podłogę. Od teraz znałem jej słaby punkt, co było przydatną informacją i nakazałem sobie to zapamiętać.
Oderwałem się od niej, patrząc w jej niebieskie oczy, pełne strachu i podniecenia.
- Kim jesteś? - wyszeptała wciąż próbując złapać powietrze.
Uśmiechnąłem się łobuzersko, i zbliżyłem się do jej twarzy. Po chwili szepnąłem jej na ucho.
- Twoim koszmarem i spełnieniem marzeń jednocześnie. - odparłem szepcząc jej do ucha. Znów zadrżała.
- Więc jak? Zgadzasz się dobrowolnie, czy muszę Cię przekonać? - zapytałem zmysłowo specjalnie akcentując każdy wyraz osobno.
- Idź do diabła. - wycedziła przez zęby wściekła.
- Kochana, diabeł może drzwi przede mną otwierać. To Ja jestem diabłem, o którym mówią w kościele. To ja jestem uosobieniem zła, które nazwano Lucyfer. - mrugnąłem porozumiewawczo wciąż się uśmiechając. - Dam Ci czas do namysłu. Ale pamiętaj Caroline. - przestrzegłem ją, intensywnie się w nią wpatrując. - Nie ma innego wyboru, jeśli chcesz poprawić oceny. Nie zechciałabyś łączyć przyjemnego z pożytecznym? - zapytałem siląc się na poważny ton głosu. Z marnym skutkiem.
Nie odpowiedziała. Puściłem ją, a ona w ludzkim tempie wybiegła z klasy. Wytężyłem umysł by przesłać jej telepatycznie wiadomość.
"Nie waż się nikomu wspominać o naszej rozmowie. Inaczej zabiję kogoś na kim Ci zależy. Jak się zdecydujesz, to wiesz gdzie mnie szukać."
Doskonale z dawałem sobie sprawę z tego, że prędzej czy później ją posiądę. Zaczynając od ciała, a być może kończąc na duszy? Co stoi mi na przeszkodzie, do zmienienia tej blondynki w stworzenie nocy? Jest świetnym materiałem na wampira. Ma charakter, jest waleczna, ale równocześnie kobieca i delikatna. Ma w sobie potencjał.
***
Wyszedłem z tego przeklętego budynku w kierunku centrum miasta. Musiałem się napić i pożywić. Gdy dotarłem do pobliskiego pub'u, zamówiłem Whiskey i jednym łykiem wypiłem do dna. Złoty trunek przyjemnie rozlał się po moim przełyku, pozostawiając za sobą ślad, w postaci przyjemnego pieczenia. Zostawiłem napiwek koło pustej szklanki i wyszedłem z baru, w poszukiwaniu jakiejś ofiary. Nie musiałem długo szukać. W parku, na przeciwko baru, stała kobieta, która najwyraźniej na kogoś czekała bo rozglądała się za kimś po okolicy. Uśmiechnąłem się szatańsko i wolnym, pełnym gracji ruchem udałem się w jej stronę. Nie świadoma nic kobieta, widząc mnie na horyzoncie, uśmiechnęła się ciepło i wróciła do wcześniejszego zajęcia ignorując mnie. Nie zraziła mnie tym. Wręcz przeciwnie. Spotęgowała palące pragnienie w przełyku.
- Witaj. - powitałem ją, posyłając czarujący uśmiech, który miałem szanse ćwiczyć przez wieki. Każda kobieta nie mogła się oprzeć. Jak przypuszczałem, brunetka o piwnych oczach również. Jej policzki zaszły purpurą, a kaskada orzechowych włosów, dodawała jej przy tym uroku.
- Hej, szukasz kogoś? Nie wydajesz się być miejscowym. - odparła uśmiechając się przy tym nieśmiało. Palący ból w przełyku dał osobie znać. Straciłem chęć, na zabawę z tą kobietą. Spojrzałem głęboko w jej oczy i mruknąłem od niechcenia:
- Nie krzycz.
W mgnieniu oka wbiłem się kłami w jej szyję. Karmazynowa słodycz rozlała się w mojej buzi, przynosząc ze sobą falę różnych doznań. Ciepło, ten słodki, metaliczny smak, który uwielbiałem od stuleci. Wysuszyłem ją do cna, rzucając niczym marionetkę na zimny chodnik. Niech zaczną się przyzwyczajać, że w mieście grasuję seksowny, pierwotny wampir. Ta kobieta jest wiadomością powitalną.
Powiem Ci, że jestem trochę zawiedziona, że pomysł na poprawienie ocen Caro jest właśnie taki.. Jakoś trudno mi jest wyobrazić sobie Klausa w takiej sytuacji. Wgl dobre oceny za figle z nauczycielem ? Nie bardzo mi się podoba. Co do perspektyw to myślę, że pół na pół. Co do wspólnych kontaktów, zostawiłam Ci wiadomość na ,,Hangouts''- to taka opcja w bloggerze :) Pozdrawiam i nie gniewaj się,bo naprawdę piszesz świetnie, ale ta wersja mi się nie spodobała :(
OdpowiedzUsuńZnowu się powtórzę, ale: Ja pierdziele! :o Nie mam pojęcia, jak ubrać ten rozdział w jedno słowo, ale najbardziej pasuje mi tutaj: SEXY. Haha, nie pytaj. xD Uwielbiam, uwielbiam i jeszcze raz uwielbiam. Ten rozdział tak cholernie opisywał ich relacje między sobą, że po prostu... No wiesz, chodzi o to, że Care taka pyskata w stosunku do niego, a on... no cóż. To Klaus. Za wiele tłumaczyć nie muszę. :D A mina Caroline boska, hahaha. I to porównanie też. xD To było takie w stylu Care, że aż hahah. xD
OdpowiedzUsuńKurczaki, muszę przyznać, że z początku pomysł tego opowiadania lekko mnie zniechęcił, ale hej! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Znając Ciebie mogę śmiało powiedzieć, że to opowiadanie będzie boskie. Fajnie, że odbiegłaś od normalności i zaczęłaś pisać co innego. Bo takich opowiadań coraz mniej. :p
Pozdrawiam, życzę weny, pomysłów, burz (nadal je lubisz, tak? :D), mrocznych klimatów, więcej wiary w siebie, wesołych świąt i najlepszego dyngusa w całym Twoim życiu! :D
we-have-immortality-tvd.blogspot.com
PS. Bla, bla, bla (w stylu Crowleya - http://25.media.tumblr.com/28ecb33a6e46b1502c49fea41a1f7efe/tumblr_mjzstjUGat1qlu8two4_250.gif). Rozdział był świetny, jak już wcześniej mówiłam. Ja wiem lepiej! :D
PS2. Kurczę, wiesz, że to nawet trudny wybór? Ale jestem zdania, żeby Klaus był częściej od Caroline, tylko że Care też daj, bo czasami chcę dowiedzieć się czegoś z jej perspektywy. :p Także Klaus 3:1 Caroline. Taka proporcja. xD
Wow!! To opowiadanie jest wspaniałe! Sytuacja w klasie miedzy Klausem i Caroline była taka wspaniała, że zaparło mi dech w piersi! Uwielbiam jak piszesz z perspektywy Klausa. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Ciekawe kiedy Klaus powie Caro kim tak naprawdę jest i czy mu ulegnie?
OdpowiedzUsuńPisz szybko kolejny rozdział. Pozdrawiam :*
PS: Ja również życzę Dobrych i spokojnych świąt Wielkanocnych i mokrego dyngusa :)
Super !!! Boże dawaj szybko 4 rozdział bo ciagle mi mało !!!!! Czekam na następny :D
OdpowiedzUsuńŚwietne :D Bardzo mnie ciekawi co będzie się działo podczas ich kolejnego spotkania ;D Pozdrawiam i życzę weny :)
OdpowiedzUsuńŚwietny. Ciekawe co będzie dalej. Dodaj rozdział jeszcze w tym tygodniu
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba Twój blog i pomysł pisz dalej :))
OdpowiedzUsuńIm dalej tym lepiej! Super rozdział, wgl super opowiadanie:* Wspaniale piszesz. Moje ulubione zdanie? "Minę miała taką, jakbym powiedział jej, że kolory, jakie ma na sobie wyszły z mody. ahhahaha padłam xD
OdpowiedzUsuńMagenta
klaroline-love.blog.pl